piątek, 17 października 2014

Wieczny wędrowiec - część szósta



Dobra...to dzisiaj nieco inaczej.   

Wstępnie wiecie już, jakie były realia i warunki w takich państwowych placówkach, czyli w jednych bywało tragicznie, a w drugich całkiem znośnie i tak zresztą je wspominam. Oczywiście tęsknota za rodziną zawsze była, ale bynajmniej te domy dawały wyżywienie, dach nad głową, opiekę i pomoc w nauce, rozwijały więź i wzmacniały odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale i za kolegę, tworzyły współzawodnictwo i uczyły podstaw altruizmu, pomocy innym oraz słabszym, czy wreszcie znanej już wszystkim z ówczesnych czasów socjalistycznych, akcji społecznych pod hasłem: "wykuwamy w trudzie i znoju przyszłość Narodu"

Chodziliśmy często na pola zbierać stonkę rolnikom lub pomagaliśmy przy wykopkach, gdy dyrektor zarządził taką akcję, bo ktoś tam sobie z biednych gospodarstw nie radził i przychodził do dyrekcji, by dała jakiekolwiek wsparcie...itd.
Wychodziła wtedy prawie setka dzieciaków i w dwa dni pole było czyste, jak łza, a my uczyliśmy się pracy (ja przy takiej okazji nauczyłem się  pierwszy raz prowadzić traktor - duma była szalona) - wszystko społecznie, bez wynagrodzenia, ale robiono potem ognisko, sutą kolację, słodycze i zabawy...

Ale ja nie o tym dzisiaj chciałem...po co opisywać codzienne życie, obowiązki, apele, naukę?..itd. 

Byłem już takim rozwiniętym chłopcem, czas biegł nieubłaganie do przodu i zdmuchnąłem właśnie czternaście świeczek.
Gdyby nie to, że czwartą klasę musiałem powtarzać (dobre pół roku przeleżałem w szpitalu), to za parę miesięcy byłbym już na "wolności"...tzn. tak zwanym absolwentem.
Należałem do grupy tzw. średniaków, potem były starszaki (ósma, ostatnia klasa), obiekt naszych westchnień, gdyż mogli oglądać filmy po 20:00 i prawie oficjalnie pili browarek...grupy maluchów nie wspomnę, bo oni nic nie mogli.  
Niekiedy trafiały się drobne skandaliki, gdy któregoś namiętnego chłopca przyłapano w pokojach dziewcząt po 22:00, od której to godziny zaczynała się cisza nocna. Owszem wychowawcy robili częste pogadanki, na te drażliwe tematy, ale z naciskiem na nieodwiedzanie pokoi dziewcząt po zmroku. Nic natomiast nie wspominali o zagrożeniach przed tą samą płcią...hm 

Mnie tam, tymczasem bardziej interesował mój nowy łuk i strzały, niż amory, aczkolwiek natura dawała znać o sobie...szczególnie wieczorkiem po zgaszeniu światła w sypialni.
 A także w łaźni podczas wspólnej kąpieli pod prysznicem - nie było kabin, tylko dwie długie rury w poprzek łaźni, pod którymi stawało rzędem kilkunastu śmiałków i myło sobie wzajem plecki. 
W każdym razie, w pewnym okresie zaczęło narastać we mnie ogromne podniecenie i budzić się powoli, nieporadnie moja seksualność.

W naszych małych główkach i króliczych serduszkach, szalała burza hormonów, myśli i uczuć...i ciężko było nad tym zapanować.

Następna część może was zaskoczyć lub nawet zbulwersować, ale nic nie poradzę, że piszę pod hasłem: "Prawda czasu, prawda ekranu"  

cdn.


Pozdrawiam

OSKAR



2 komentarze:

  1. Masz taki charakterystyczny styl pisania, który aż zachęca, żeby poczekać na 2 część tego postu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Dario...jestem dzisiaj zmęczony i wkurzony na max, bo sypie mi się forum, które z
      takim trudem zakladałem :(
      Trudno... ma się rozlecieć to widocznie takie już Przeznaczenie - Bóg mi świadkiem, że starałem
      się i nawet wprowadziłem demokrację...heh
      Widać na forach sprawdza się jedynie teokracja, bo ludkowie dostają po pewnym czasie jakiejś
      schizmy.

      Mimo zmęczenia, zachęciłas mnie...i dla Ciebie napiszę zaraz następną część :))

      Pozdrawiam

      Usuń