WITAM
Nawet się nie domyślacie z jaką przyjemnością pisze mi się te wspomnienia o Grażynce - nadal po latach przeżywając te wydarzenia tak mocno, jakby stały się przed chwilą.
Na dzień przed jej przyjazdem nie mogłem znaleźć sobie miejsca, nie mogłem spać, nie mogłem jeść...nic nie mogłem i rozmyślałem jedynie, czy spodoba się jej Włocławek, moja rodzina...etc.
Poleciałem na dworzec PKP, na godzinę przed planowanym przyjazdem, czas mi się dłużył i miałem wrażenie, że się zatrzymał, aż wreszcie jest...stoi na peronie, troszkę niepewnie się rozglądając, w ślicznej błękitnej sukience w groszki.
Pocałowałem ją w dłoń na przywitanie i złapałem podręczny bagaż, aby nie dźwigała.
No i na wejście czekała ją niespodzianka, gdyż opłaciłem na cztery godziny dorożkarza z piękną odkrytą karetą, niczym cadillak - taxi wydawało mi się takie banalne i wybrałem bardziej romantyczny środek transportu.
I utrafiłem, gdyż była oczarowana, gdy powoli sobie jechaliśmy uliczkami, aż do domu babci, który stał niemal tuż na Wisłą.
Wspomniała nawet, że jej tata, gdy mieszkali jeszcze w Ciechocinku, też zabierał jej mamę na takie letnie przejażdżki. (no to sobie w duszy jeden plusik zalajkowałem)
Nie widziałem nic dookoła, tylko jej uśmiechnięte oczy i błękitną sukienkę, i w pewnym momencie zauważyła, iż ktoś mnie woła.
Był to kumpel Stasia, więc tylko machnąłem ręką w geście przywitania...aż dotarliśmy do domu i babcia czekała z pysznym obiadem, no i ciasto drożdżowe z jabłkami, stygło na blacie kuchni.
Dziewczyny od razu przypadły sobie do gustu, gdyż rozprawiały o potrawach, ciastach...itp. a nawet później babcia pokazała Grażynce parę swoich własnoręcznie uszytych sukienek.
I zdziwienie mnie dopadło, bo Grażynka była, że tak powiem, profesjonalistką w tej branży, co zaraz udowodniła wyciągając z torby uszytą dla mnie własnoręcznie koszulę. Też błękitna - mam ją do dzisiaj i włożyłem ją później na ceremonię ślubną
Na drugi dzień polecieliśmy na bulwary, nad Wisłę i siedzieliśmy sobie na ławeczce pod drzewami, przyglądając się płynącej leniwie rzece.
W identycznej scenerii i miejscu, jak na namalowanej później przeze mnie pasteli Bulwary - było cudownie...i w pewnym momencie odważyłem się wreszcie i dotknąłem dyskretnie jej dłoni. Serce mi waliło, gdyż nie wiedziałem, jak zareaguje.
No i zrobiła, ten już słynny swój gest, na który zawsze potem łapały mnie dreszcze - ściągnęła okulary i mrużąc oczy pocałowała w usta.
Cały świat mi zawirował.
Zabrałem ją jeszcze tego dnia na Tamę, gdzie pracowałem i wyczekałem, aż wpłynie pierwszy statek na śluzę, by się zabrać i dopłynąć choćby kilometr do mostu i przystani...
Kapitan oświadczył, że w zasadzie w Włocławku nie cumuje i płynie od razu prosto na Toruń, ale znał mojego staruszka i poza tym ja tyle razy wpuszczałem go bez kolejki na śluzę, kiedy miałem dyżur, że był mi winien tę drobną przysługę.
Grażynka była w siódmym niebie, gdy z honorami kapitan zasalutował i wprowadził ją na pokład.
To było ukoronowanie dnia, dnia którego nie zapomnę nigdy...
cdn.
OSKAR